,,A ja gonię, a ja gonię
swe marzenia.
Szczęścia szukam, gdzie kaczeńce
i gdzie wrzos''.
Erasmus? Owszem, nie ukrywam, że myślałam o studiach zagranicznych, ale - ja, ambitna - wymyśliłam, że będzie to Cambridge lub Oxford, ewentualnie UCL (University College London). Nawet wybrałam się do Wielkiej Brytanii, celem rozeznania. I było pięknie tak długo, jak długo nie dowiedziałam się, ile takie studia kosztują. Czar prysł.
Pomysł wyjazdu na stypendium podsunął mi mój Tata. Powiedział: ,,H., a może za jakimś Erasmusem się rozejrzyj?". Zaczęłam się rozglądać. Summa summarum - dziś jestem stypendystką. Programu Erasmus.
Gonić marzenia... gonię je. A przynajmniej się staram. Erasmus także jest próbą gonienia tych marzeń - to w końcu studia zagraniczne.
Po raz pierwszy poczułam, że dogoniłam marzenia, kiedy dostałam się na upragnione studia. Po maturze aplikowałam na pięć uczelni wyższych i wszędzie zostałam przyjęta, ale to Uniwersytet Wrocławski był wówczas tym absolutnie wyśnionym. Spędziłam we Wrocławiu trzy cudowne lata - tam poznałam świetnych ludzi. Gdy dostałam się na magisterium na Uniwersytet Warszawski - również bardzo się cieszyłam. Dziś - powoli pięć lat moich studiów zmierza ku finiszowi.
,,Trzeba gonić,
trzeba gonić
swe marzenia..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.