żeby jakoś nie było" - jak mawia moja Mama. Nie ukrywam, że jestem bardzo ciekawa, co przyniesie mi najbliższy tydzień, a moją ciekawość potęguje fakt, że przyjedzie do mnie Tata i zobaczymy, jak mu się spodoba Kopenhaga (bo że mu się spodoba, to - myślę - nie ulega wątpliwości, ja to miasto zdążyłam... pokochać). Mam nadzieję, że kolejne siedem dni będzie trochę mniej zwariowanych niż te ostatnie - że znajdę chwilę, którą spożytkuję na napisanie nowego posta na blogu. Zaczęłam również przenosić bloga w inne miejsce - z tym tylko, że - z braku czasu - robię to z doskoku i ślamazarzy się to niemiłosiernie.
(Zdjęcie sprzed prawie trzech miesięcy, kiedy o dziewiętnastej było ciemno, a ja stawiałam swoje pierwsze ,,kopenhaskie'' kroki)
Tak - z każdym dniem piękna Kopenhaga podoba mi się coraz bardziej. Jeszcze wiele miejsc pozostaje do odkrycia, ale przecież wiem, że stopniowo je odkryję. Mam także świadomość, że niedługo egzaminy i powoli muszę zacząć się do nich przygotowywać. Cóż... istnieje w słowniku każdego studenta magiczne słowo
sesja.
Co ma być - będzie.
,,Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.