piątek, 1 kwietnia 2016

Statens Arkiver. Rigsarkivet. Ulica Francuska

Z wykształcenia jestem historykiem - archiwistą i uwielbiam to uczucie ,,zanurzenia'' historii, w starych dokumentach, w zagadkach, które często - przy pomocy owych dokumentów bądź za ich sprawą - trzeba rozwiązać.Tym chętniej podjęłam się zadania odnalezienia ,,Poloników'' (łac. Polonica) w duńskich archiwach. Wczoraj przystąpiłam do dzieła.

Dostęp do samych archiwaliów uzyskałam w zasadzie bez większego problemu i już wczoraj złożyłam zamówienie na konkretne teczki archiwalne. Schody zaczęły się dzisiaj. Okazało się bowiem, że teksty łacińskie pisane starym, ozdobnym pismem (paleografia pospołu z neografią kłaniają się w pas!) to jeszcze nic. Nieznajomość języka duńskiego - to też nic. Najwięcej spośród tych tekstów (a to jest najczęściej korespondencja dyplomatyczna) jest napisana po francusku i tutaj - jak z początku mi się wydawało - był zupełnie pies pogrzebany, bo aby opanować francuski, trzeba, jak kiedyś wyraził się jeden z moich wykładowców - ,,czuć bluesa'' . Na szczęście - zostały one na tyle dobrze opisane przez archiwistów, że - nawet nie znając francuskiego - wiesz, o czym tam jest mowa.

Jestem pod autentycznym wrażeniem tutejszego archiwum - bardzo nowoczesnego, wyposażonego w najnowszej generacji sprzęt, świetnie umeblowanego (bardzo wygodnie się tam pracuje). Mieści się tuż obok Kongelige Bibliothek, więc ta nowoczesność łączy się z surowością majestatycznego budynku. Niestety, nie można było robić zdjęć.

Po wyjściu z archiwum poszłam do biblioteki, by pożyczyć książkę. W bibliotece zawieruszyłam mój duński dowód osobisty (,,żółtą kartę'') i przetrząsnęłam ją całą w poszukiwaniu rzeczonego dowodu, opóźniłam zamknięcie biblioteki o prawie pół godziny, ale ,,żółta karta'' szczęśliwie się znalazła, bo była... pod jedną z książek. Ufff... nie ukrywam, że strachu się najadłam.

A teraz... odpoczynek. Uważam, że zasłużony po pracowitym tygodniu...




(Sala wykładowa i widok z okna uczelni)






(Archiwum)


(Podoba mi się ten budynek :p )


(Cukiernia z sernikami! A ja tak kocham serniki...)


(Taki sklepik też minęłam po drodze...)





(Książki, księgarnie - cały mój świat. Dlatego tak chętnie zaglądam do antykwariatów)


(Książki kucharskie w cenie promocyjnej :) )


(Wyznanie :p )


(Cukierek z paczki od rodziców. Małe ,,coś'', a cieszy! :) )



(I moje dwa hity. Poświąteczne promocje :p )




(Warszawa ma ulicę Francuską na Saskiej Kępie. 
Kopenhaga ma ulicę Francuską na Amager)



(To był maj, pachniała Saska Kępa...)


(Na Francuskiej...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.