A więc... przedwczoraj zaczęłam naukę. Uznałam, że język duński może mi się w przyszłości przydać - to najważniejsze. A po wtóre - nauka języka obcego to może być niezła zabawa. W tym momencie - jeśli chodzi o moje language skills - bazuję na angielskim. Niemieckiego uczyłam się przez sześć lat, ale po pięciu latach braku kontaktu z językiem ogranicza się on do trzech zwrotów: ,,Ja'', ,,Nein'', ,,Hande hoch'', aczkolwiek przyznaję, że raz - zmuszona sytuacją - zaczęłam wydobywać z otchłani pamięci jakieś resztki tego niemieckiego (cóż poradzić, w pociągu byli sami Niemcy i nikt nie mówił po angielsku!) i - o dziwo - nawet się dogadałam. Przez dwa lata uczyłam się łaciny i lubiłam ten język, ale - jak wiadomo - to język martwy i raczej na ulicy w nim nie pogadasz. W wersji baaardzo podstawowej znam Polski Język Migowy. Cóż... zobaczymy, jak będzie z tym duńskim.
Mam multum roboty i wiele rzeczy się odbywa w tym momencie na takich trochę wariackich papierach. Obiecuję, że jak tylko się troszeczkę ogarnę, to napiszę dłuższego posta.
(Szkoła językowa do której uczęszczam)
(Wrocław ma swojego kota Dantego... Kopenhaga - jak widać, również :) )
(Podkowa ma ,,Filharmonię Dziecięcą'', Kopenhaga - koncerty jazzowe dla dzieci)
(Det Ny Teater)
(Którędy do opery? :) )
Wczoraj - dla relaksu - poszłam na event o nazwie ,,Danish Film Club''. Obejrzeliśmy - w kameralnym gronie - film ,,Klovn'' z 2010 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.