Zwiedziliśmy dziś z Tatusiem słynne Tivoli. Wydaliśmy krocie. I... nie jesteśmy zachwyceni. Strasznie to jest jarmarczne. Przede wszystkim to są sklepiki, kafejki, kafejeczki. Owszem - diabelskie młyny i rollercoastery też się znajdą, ale strasznie to wszystko jest naćkane na stosunkowo niewielkiej powierzchni - jedno stoi na drugim i to niemalże dosłownie. Za sam wstęp dużo płacisz, a potem za każde skorzystanie z jakiejś atrakcji każą dodatkowo płacić. To jest w zasadzie miejsce dla rodzin z dziećmi, które są zapewnić dzieciakom sobotnio - niedzielną rozrywkę. Aczkolwiek szczerze wątpię w to, czy niektóre diabelskie młyny rzeczywiście są przeznaczone dla dzieci :)
To, co nam się z pewnością podobało to kawa - bardzo dobra, włoska :) No i kwiaty - były piękne!
Kilka fotek z Tivoli.
(Tivoli Koncertsal - jedna z ważniejszych sal widowiskowych w Danii)
Później przejechaliśmy przez Christianię - niestety, nie mogłam zrobić zdjęć. Wycieczkę zakończyliśmy na nowym gmachu opery (Operaen w części miasta zwanej Holmen /Wyspy/).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.