środa, 30 marca 2016

Reanimacja po duńsku. Bye - bye HTC

Dzisiejsza próba ratowania polskiego smartfona zakończona. Fiasko po całości.

Jak się okazuje - reanimowanie smartfona w Danii chyba raczej się nie opłaca. Duńczycy - jak się okazuje - jeśli mają do wyboru: naprawić telefon i kupić telefon, to zasadniczo czynią to drugie. Kiedy dwa tygodnie temu HTC (następca mojej nieodżałowanej Nokii, jakże zuchwale mi ukradzionej!) zaczął odmawiać współpracy, a ja odkryłam, że to problem z kartą SIM - stwierdziłam, że to żaden problem, że polski telefon mi się tu nie przyda, ale... no właśnie.

Ale:

- wiele osób dawało mi znać, że się niepokoi, że nie może się do mnie dodzwonić i / lub ,,dopisać'' esemesowo.

- zaistniało ryzyko, że nieszczęsną kartę SIM zgubię, a wtedy Pan Mecenas (tak, tak, mój kochany Tatuś - kto zna Mecenasa, ten wie, jak bardzo Mecenas jest kochany <3 kocham Cię, Tatusiu! <3) może być Mecenasem bardzo, bardzo złym (złość byłaby zapewne porównywalna do złości w momencie, kiedy odkryliśmy kradzież Nokii - o ile nie większa).

- moja rodzina jednak woli kontaktować się ze mną z Polski na numer polski.

Dzisiaj - strawiłam cały dzień na poszukiwaniu serwisu, który podjąłby się naprawy rzeczonego HTC. Reasumując (jakże krótko i jakże treściwie): dupa. Wszędzie mówiono, że to strasznie drogo. Myślałam, że zejdę, gdy w czwartym serwisie podano mi konkretne powody. I konkretną cenę.

- Wie Pani, to jest ewidentnie problem w samym środku telefonu. Trzeba byłoby go rozebrać na części. A to HTC, który nie jest telefonem zbytnio popularnym, więc z dostaniem części też nie byłoby prosto. Ma Pani do wyboru: płacić 3 tysiące polskich złotych za naprawę albo kupić nowy telefon - za 500 złotych.

Chyba się pożegnam tym samym z HTC. Mimo wszystko - jakkolwiek do mojej słynnej Nokii żywię duży sentyment - najlepsze wspomnienia mam związane z komórkami marki Motorola. Były chyba najbardziej niezawodne.

Póki co - proszę zapomnieć o moim polskim numerze telefonu. On teraz nie istnieje.

Cóż. Siadam do roboty, wszak trzeba się przygotować na jutrzejsze zajęcia (samo, niestety, się to nie zrobi!). O 21.00. miting z Mecenasem na Skype. Wówczas zostaną podjęte jakieś decyzje.



(Radio pod prysznic - w kształcie mikrofonu.

Gazeta o tytule ,,Jedzenie''.)


poniedziałek, 28 marca 2016

Pisanie - moja pasja

Pisać lubiłam od zawsze. Opowiadania, wiersze. Był czas, że uwielbiałam tworzyć limeryki.

,,Na komendę policji w Suwałkach
przywieziono raz trupa w kawałkach.
Gdy policjant popatrzył na ciało,
zwrócić obiad aż mu się zachciało
i pomyślał: - No, była rozwałka!"

Czy też...

,,Jestem taka śliczna, mądra, sprytna,
że pikusiem dla mnie nowożytna!
I zdam to wszystko z palcem w de,
nic nie przestraszy jutro mnie,
bo jam kobieta jest wybitna!"

Aktualnie - z rozmaitych powodów - zaprzestałam twórczości stricte literackiej, natomiast od kilku lat poświęcam się dziennikarstwu. Od dwóch lat współpracuję z portalem internetowym, poświęconym historii. Piszę recenzje książek, opublikowałam kilka artykułów.

www.historykon.pl

  Moje wystąpienia z konferencji naukowych były publikowane w ,,Materiałach Historycznych Stowarzyszenia Szarych Szeregów". Dwa artykuły (anglojęzyczne) znalazły się na tym blogu, aktualnie piszę trzeci artykuł w języku angielskim. Współpracuję również z ... gazetą szkolną mojego liceum, z którym nadal - kilka lat po maturze - jestem bardzo związana.

,,Wiewióry"

Pisanie - sprawia mi mnóstwo radości. Mogę wyrzucić z siebie mnóstwo myśli, bo z natury jestem raczej małomówna :) Dlatego też tak często można mnie znaleźć tu, na blogu - po prostu piszę, piszę, piszę i jeszcze raz - piszę :)

Miłej lektury! Albo - miłych lektur :) Miłego wieczoru! Muffin - na tego wieczoru osłodę:)



niedziela, 27 marca 2016

Wielkanoc w wersji hard

Wojciech Młynarski śpiewał swego czasu, że ,,nie ma jak u mamy''. Dla mnie to pierwsze Święta z dala od domu, więc to też nowe doświadczenie i - przyznam - jeśli powiem, że łatwe, to skłamię. Niewątpliwie jednak - ciekawe. Dziś uczestniczyłam w rodzinnym śniadaniu wielkanocnym w Podkowie - rzecz jasna, za pomocą Skype'a. Dziś również - przez ponad godzinę rozmawiałam na Skype z moją psiapsiółką. <3

Żeby umilić sobie tu czas - poszłam na kawę. Przyznam, że kawę bardzo lubię :) Zabija większość smutków :) Jest na Amagerbrogade taka kawiarenka, która bardzo przypadła mi do gustu.



Przy okazji - zjadłam muffina. Cytrynowego. Był bardzo smaczny! Rodzinka w Podko wcina mazurki, to ja w Kobenhavn nie mogę być gorsza :p



Paskudna pogoda - deszcz! :( - przygnała mnie z powrotem do akademika. Ale wspomnienia pysznej kawy... pozostały :)







A tak - z tęsknoty za latem - słucham teraz...



....i....



Wesołych Świąt wszystkim :D

czwartek, 24 marca 2016

Królestwo czekolady, marmurowy kościół i... Magazyn



Dzisiejszy post będzie dotyczył dnia wczorajszego. Powód jest bardzo prosty: przez dwa dni nie było Internetu i to, co pisałam na Facebooku o ograniczeniu swojej aktywności na Fb - dotyczyło właśnie tego; chodziło o to, żeby nie używać Internetu w smartfonie, bo to roaming (po rozmowie z Władzami Wyższymi na temat ostatniego rachunku za telefon - zdecydowanie wolę nie przeginać...).

A wczoraj się działo. Było tak ślicznie i słonecznie, że się naprawdę aż z domu chciało wyjść, no i nie było wiatru (dzisiaj był bardzo silny). Obleciałam kopenhaskie faktorie czekolady (ceny zupełnie zawrotne, więc mogłam tylko - jak to obrazowo mawia mój Tatuś: popatrzeć jak ludzie jedzą lody.


















Kolejnym moim przystankiem były ulice Frederiksgade i Bredgade. I kościół Marmurowy - Frederikskirken. Przepiękna budowla z przełomu XVIII i XIX wieku.


















Tuż obok - stoi cerkiew Aleksandra Newskiego. Niestety, nie można było wejść do środka.



I pomnik jednego z władców.


Od kilku dni wręcz śniłam o pizzy, a ponieważ tutejsze pizzerie (a raczej ich widok) nie napawają zbytnim optymizmem - wybrałam się od sieciówki. To znaczy - do Domino's. I - zajadając margheritę - raczona byłam piosenkami Shakiry.



Ostatni punkt dnia - Magasin du Nord. Jeden z najdroższych - obok Illum - domów towarowych Kopenhagi. Taki tutejszy Harrod's.











Myślami człowiek jest z Belgią... cały czas mówi się o tym, co dwa dni temu się wydarzyło.


...........