poniedziałek, 8 lutego 2016

I am meek like a lamb

,,...potulna jestem jak baranek... i tylko mam nadzieję, że... że chyba wiesz, co robisz, Panie..." - nucę w ten bardzo deszczowy, bury i ponury dzień. Jakiś taki... nijaki. Piosenka Edyty Geppert chodzi dziś za mną krok w krok.


(Taki mam deszczowy widok z okna)

Uczelnia. Wykładowca zupełnie mnie rozczulił. Wie, że nie słyszę, więc przysiągł, że będzie pisał na tablicy. Póki co, słowa dotrzymuje, co niekiedy wygląda zabawnie: biega po sali wykładowej, dzierżąc w jednej garści kredę a w drugiej gąbkę do ścierania. Umówiłam się z nim, że w przyszłym tygodniu pójdziemy razem do sekretariatu uczelni, by upewnić się co do formy egzaminów - chodzi o to, by w moim przypadku, jak zapewne nietrudno się domyślić, przeważały pisemne nad ustnymi.

Potem - obiad w stołówce akademickiej, a wreszcie - biblioteka. I nauka. Na jej ,,niedobór'' tutaj nie narzekam - jest co robić. Ten, kto powiedział, że Erasmus jest jedną wielką imprezą, chyba nigdy nie był na Erasmusie.

Weszłam do akademika przed półgodziną. A teraz - zabieram się za dalszą robotę. 



(Plac Szkocki :p mijany codziennie pod drodze z ulicy Krymskiej /dom/ na ulicę Karen Blixen /uczelnia/ :p)


(Vasketeria! Podoba mi się to słowo. Po polsku ,,pralnia'' brzmi jakoś... twardo i mało literacko :p)


(A takie kąciki mają studenci, żeby nie robili syfu w każdym najmniejszym zakątku uczelni. Tutaj zostawiają kubki po kawie, wywalają do kontenerów to, co mają wywalić... Generalnie: Ordnung muss sein :p)




(Wnętrze wydziałowej biblioteki i budynek mojego Instytutu oraz zachmurzone, kopenhaskie niebo - widziane z jej okien)

I dzisiejsze hiciory (ach, jak ja lubię robić te zestawienia!):


(Attention! Oddające kał psy zostaną sfilmowane! :p)


(Potrzebujesz stołka? To go sobie weź!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.