wtorek, 2 lutego 2016

Pierwszy dzień na uczelni. Jak zostałam obywatelką Danii. Zdjęcia.

Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Umierałam ze strachu przed dzisiejszym dniem, a okazało się, że nie taki Erasmus straszny, jakim go sobie wyobrażałam. Budynek mojego wydziału jest bardzo nowoczesny i... przytulny. Sympatyczni wydają się wykładowcy. Uprzedzeni przeze mnie mailowo o moim problemie ze słuchem, nie tylko nie robili mi dziś kłopotów, ale też porozmawiali ze mną o tym - dostali stosowne instrukcje w stylu: nie stajemy tyłem, mówimy wolno i głośno, nie zakrywamy ust, bo czasami posiłkuję się czytaniem z ruchu warg et caetera.  Cóż... powoli zaczyna mi się chyba tu podobać.

Poszłam do księgarni kupić podręcznik i nagle usłyszałam: ,,Cześć''. Okazało się, że kolega z wykładu odrobinę mówi po polsku. Było wesoło. Niewątpliwie plus jest tym większy, że jest on bodaj jedną z niewielu poznanych tu dotąd osób, które są w stanie wymówić moje imię.

Dziś również zostałam duńską obywatelką. Przynajmniej tymczasową :) Odstanie dwóch i pół godziny w kolejce do urzędu - opłaciło się. Wydano mi tzw. CPR - number, przyznano duńskiego lekarza, zapowiedziano, że duński ,,dowód tożsamości'' przyjdzie do mnie pocztą w ciągu dwóch tygodni. Cóż... pozostaje czekać.

Poniżej - trochę zdjęć.


(Mój kopenhaski pokoik)


(Aneks kuchenny w pokoju)


(Antresola)


(Wnętrze mojego Instytutu - Saxo Institute)

I ... dwa moje dotychczasowe hity.


(Toilet - Golf. Umarłam, jak to zobaczyłam)


(No, hej! :p)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.